poniedziałek, 23 marca 2009

Weekend na świętej ziemi Boga Kryszny

Dworzec Nizamudin - Delhi

Czasem pociagi sa naprawde przepelnione:)

Niestety i takie obrazy sa codziennscia:(


Mathura!






Po wypiciu przepysznej "lassi" wlasnie tak cieszy sie kazda buzia:)
A te kubeczki na "lassi" sa jednorazowe:)



Mathura i slynny Vishram Ghat



Puja!





A to juz rejs lodzią po Jamunie:)




























Nad Vishram Ghat... przygotowania do puja!
















Dwarkadheesh Temple





Tuz przed odslonieciem oltarza!

Kryszna w calej okazalosci po odslonięciu!

A tu piecze sie pyszny chlebek:)


I wszechobecne święte krowy:)
Miejce narodzin Kryszny - Janmbhoomi Temple!

A to lobuz tuz po kąpieli.... wyglada jak hinduski kosmita:)
I nasz pokoik za 500 rupii:) W ashramie wiec oddziele loża.. taka tu panuje zasada!:)

A to my... dwojka kosmitow...Jeden bialy drugi ciarny:(

ISKON Temple w Vrindavan


I specyficzny posilek podczas festiwalu Kryszny w Vrindavan


Madan Mohan Temple, Vrindavan






Drzewo, na ktorym Kryszna wieszal swe ciuchy po kapieli.. podobno teraz święte!!:)


Vrindavan i Ghat, gdzie Kryszna zażywał kapieli:)... niestety teraz bez wody.. Jamuna uciekla...






Specyficznymost na Jamunie...z kontenerow od paliwa:)


I piękny rejs po Jamunie:)



Łobuziak i przepyszne "kakdi"







Dla Hindusów kapiel w Jamunie to swiętość, jak i dobra zabawa:)














Udalo sie przylapać hinduską parę na objęciach:):)
....A innych bezpośrednio po kąpieli:)

Vrindavan i jego ulice...


Rangji Temple




Sławetny "Gelden Pillar" w Rangji Temple








Jeden z przydroznych stoisk z jedzonkiem:)
A tu kupuje sie rożańce, zwane "mala"

Kuchnia jednego z barów... to co dzis podaja?!:)


Bankey Bihar Temple, Vrindavan
My też powoziliśmy się rowerową ryksza:)
A tu jedlismy obiadek... szkoda tylko, ze starano sie nas oszukać:(


21-22.03.2009
Przyszedl czas, aby ruszyc nasze zesztywniale kosci i wyruszyc chocby na dwa dni z Delhi. :)
Wraz z Manu postanowilsimy udac sie na świętą ziemie Boga Kryszny. 140 kilometrow od Delhi znajduja sie takie miejscowosci jak Mathura, czy Vrindavan, lacznie okreslane jako"Brij Land". To tu Kryszna przyszedl na swiat i spedzil lata swej mlodosci. Dodatkowo Vrindavan nazywany jest "Golak Dham" co w jezyku Hare Krishna oznacza Raj. Zgodnie z lokalnym wierzeniem cuda zdarzaja sie w niebie, ale i w Vrindavan, gdzie obecnie znajduje sie siedziba ISKON (Miedzynarodowego Towarzystwa Swiadomosci Kryszny). Ale zacznijmy od poczatku:)
Wyruszylismy z Delhi dosc pozno... ktos tu lubi w koncu poleniuchowac:)...nie bede wskazywac palcami kto?!:) Ponad dwie godziny spedzilismy wiec na dworcu kolejowym Nizamudin, skad o 13.20 wyruszylismy pociagiem do Mathura (bilet na chair - 80 rupii). Co ciekawe nigdy dotychczas nie podrozowalam ta klasa pociagow w Indiach. Zazwyczaj dostepna jest jedynie II klasa, badz sleeper. A tu cosik innego. Trzeba przyznac, ze bylo wygodnie, bo skorzane, miekkie siedzenia, a do tego stosunkowo czysto:) Dlatego tez dwugodzinna podroz minela nam stosunkowo szybko:)
Po dwoch godzinach wysiedlismy w Mathura, miescie gdzie narodzil sie Kryszna. Od razu na dworcu napadlo nas stado chetnych do podwiezienia rykszarzy. Poczatkowo opieralismy sie, ale za 10 rupii czemu nie przejechac sie rowerowa ryksza. Przyznam, ze jak zawsze w takich przypadkach drecza mnie straszne wyrzuty sumienia. Wszyscy rowerowi rykszarze sa tak niesamowicie chudzi, a do tego musza wlozyc w pedalowanie taki wysilek. Mimo, ze uwielbiam jazde na rowerze i czuje sie w tym stosunkowo silna i wyrzymala, nie wiem jak poradzilabym sobie z jazda po wielkich wertepach, po takich dziurach z dwoma badz trzema pasazerami za plecami, ktorych moje miesnie musza pociagnac. W Vrindavan widzialam nawet cos bardziej szokujacego. Dziadek mial chyba z 80 lat, pomarszczona ciemna skora, wystajace kosci, jednym slowem chudziutka osobka... i co?! Ciagnal na rykszy czterech bardzo dobrze zbudowanych mezczyzn. Az zal mi sie zrobilo:( No coz.. to jeden z kolejnych typowych dla Indii obrazow. Nie bylam jeszcze w Kalkucie, ale tam podobno rykszarze ciagna swoich pasazerow na rykszach trzymanych na ramionach. To jest dopiero obraz nie do przejscia. Dla mnie to juz forma wyzysku i nawet bedac swiadomosc, ze nie korzystajac z ich uslug zabiera im sie chleb z ust, nie moglabym sobie pozwolic na taka przejazdzke. Wyrzuty sumienia nie dalyby mi spokoju:(Zreszta takie sa odczucia wszystkich, ktorzy byli w Kalkucie i wlasnie taki obraz widzieli:( Tu w Mathura, czy Vrindavan rowerowe ryksze sa podstawowoym srodkiem transportu. Na kazdym kroku mijaja cie liczni rykszarze szukajacy chetnych do przejazdzki. To prawda jest to stosunkowo tania forma przemieszczania, bo za przejazdzke od 1-4 km placi sie zaledwie 10-30 rupii. Nalezy przy tym pamietac, jaka to frajda:) Co kilka metrow ryksza wpada w dziure, wiec czlowiek obija sie o wszystkie elementy pojazdu. Gdy tylko pojawia sie nierownosc ryksza niebezpiecznie przechyla sie na ktoras strone, a pasazer zastanawia sie czy tym razem wyladuje na ziemi czy tez nie:):) Ahh... to naprawde niezla przygoda. Godna polecenia:):)
Ale wracajac do weekendu:) Po przybyciu do Mathura, udalismy sie rowerowa ryksza do centum miasta (10 rupii). Mathura slynna jest z jednego powodu. To tutaj narodzil sie Bog Kryszna i dlatego miejsce to uchodzi za swiete. Uznaje sie, ze wszyscy ludzie, ktorzy wywodza sie z tych rejonow sa blogoslawieni i bardziej szlachetni i pobozni w swych uczynkach. Jednak zgodnie z opowiesciami Manu, nie jest to niestety prawda i ta wartosc ulegla zatraceniu:(:( Co mnie bardzo zaskoczylo to fakt, iz Mathura i Vrindavan sa tak rozlegle. Wydawalo mi sie, ze sa to male miestaczka, a tu zaskoczenie.. platanina waskich ulic, pelnych kramow, sklepow z dewocjonaliami. Jednym slowem halas, harmider, zamieszanie:) typowe Indie:)
Najpierw pospacerowalismy po markecie, zjedlismy slynne slodycze nazywane " peda". Potem przyszedl czas na przechadzke na Vishram Ghat nad rzeke Jamuna, ktora jest jedna ze swietych rzek hinduizmu, niestetyw tej chwili bardzo zanieczyszczonych:(.
Z tym miejscem wiaze sie jedna z glownych opowiesci z historii zycia Kryszny. Jego wujek Kansa, bojac sie spelnienia przepowiedni zgodnie z ktora mial zginac z reki osmego syna swojej siostry Dewaki, zamknal ja wraz z mezem w wiezieniu, a kazde poczete dziecie zabijal. Szescioro zginelo pod jego reka, jednak z pomoca dobrych duchow udalo sie oszczedzic kolejna dwojke. Osmym dzieckiem byl wlasnie Kryszna, ktory zaraz po urodzeniu zostal przekazany opiekunom w Gokuli. Po jakims czasie Kryszna powrocil do Mathury i zabil Kanse. Po unicestwieniu wujka wlasnie nad tym ghat'em odpoczywal. Teraz to miejsce pelne jest hinduskich kaplanow, ktorzy odprawiaja "puja" dla wszystkich chetnych. Czym jest "puja" (czyt.pudzia)?! To ceremonia modlitwy podczas ktorej swieci sie dary, a potem sklada je bogom, odmawia modlitwe do hinduistycznych bogow, obmywa stopy i kropi glowe swieta woda z Jamuny (badz woda innej swietej rzeki hinduizmu), pali kadzidelka badz swiety ogien, czy tez naznacza czolo specjalnym czerwonym proszkiem (nazywanym "tilak")na znak blogoslawienstwa. Nad kazdym ghatem mozna zobaczyc wlasnie takie ceremonie. Interesujace i zarazem intrygujace?!:)
My jednak nie oddalismy sie puji, a przyjemnosci plywania po Jamunie. Tuz przy ghat'cie dostepne sa liczne lodzie, ktore za 20 rupii od osoby organizuja maly rejs po okolicy. Pogoda byla piekna, cieplutko, sloneczko swiecilo na nasze blade twarze (raczej moja blada, bo Manu do bladzioszkow nie nalezy:), a my delektowalismy sie rejsem lodzia po rzece i pieknymi widokami okolicy. Ghat i cala zabudowa Mathury wyglada naprawde okazale. Wszystkie budynki maja niesamowicie rzezbione fasady, jakby z naprawde odleglych czasow. Choc w centrum panuje niezly harmider i halas, to tu mozna bylo znalezc chwile spokoju i ciszy. Bylo pieknie!!
Potem przyszedl czas na odwiedziny w swiatyni. Najpierw swiatynia Dwarkadheesh. Tutaj trafilismy na odslaniecie swietego oltarza, gdzie znajduje sie wizerunek Kryszny. W kazdej swiatyni jest ustalona godzina, kiedy to nastepuje spektakularne odsloniecie. Najpierw wszyscy wierni gromadza sie przed oltarzem wyspiewujac:
"Hare Krishna Hare Krishna
Krishna Krishna Hare Hare
Hare Rama Hare Rama
Rama Rama Hare Hare"
...wszyscy spiewaja, klaszcza, wznosza rece na wyraz szacunku i modlitwy. Gdy oltarz zostaje odsloniety kaplani swieca go swietym ogniem, a wszyscy zebrani jeszcze glosniej wyspiewuja tekst modlitwy. Niektorzy z nich w ramach uwielbienia skacza, inni tancza z uniesionymi rekoma. Swiatynia na ta chwile przemienia sie w swoisty chwalebny koncert na czesc Boga Kryszny. Przyznam, ze jest to niesamowicie energetyzujace doswiadczenie. Zarowno w spiewie, jak i zachowaniu modlacych jest olbrzymia radosc i ogromna doza uwielbienia. Swiatynia promienieje radoscia i entuzjazmem. Czasem euforia jest tak wielka, ze niemal przypomina sceny z koncertu rockowego:) Intrygujace porownanie, ale jakze trafne:):)
Kolejna swiatynia na naszej drodze byla Krishna Janmbhoomi - miejsce narodzin Kryszny. Niestety do swiatyni zakazane jest wnoszenie kamer, toreb, aparatow, a wiec nie udalo nam sie z Manu wejsc razem. Najpierw on poszedl i nacieszyl sie swietym miejscem. Potem przyszla moja kolej. Do miejsca narodzin Kryszny prowadzi waski, murowany tunel. To male pomieszczenie, w ktorym w tej chwili znajduje sie kilka wizerunkow Kryszny jako dzieciatka. Obok miejsca narodzin wzniesiona jest olbrzymia swiatynia z przepieknym oltarzem i barwnym wizerunkiem Kryszny. Kryszna uosabiany jest z pieknym mlodziencem, w kolorowych strojach, najczesciej z fletem przy ustach i Radha u boku (zgodnie z historia Kryszna mial 16 108 zon, a i tak jego najukochansza byla kochanka Radha).
Po odwiedzinach w najswietszej swiatyni Mathury, udalismy sie na posilek do przyswiatynnej restauracji. Dzis na obiad podawano "Thali" (50 rupii). Robilo sie jednak pozno, a my postanowilismy spedzic noc w oddalonym o 10 km Vrindavan, dlatego tez okolo 20-tej zlapalismy ryksze i za 90 rupii udalismy sie do kolejnego swietego miejsca. Aby dostac sie do Vrindavan mozna rowniez zalapac sie na tzw. "shared riksha", czego rowniez probowalismy. Niestety wszystkie byly tak przepelnione, ze ludziki czasem siedzialy niemal na zewnatrz pojazdu. Zgodnie z moimi obliczeniami moze sie tam zmiescic maksymum 5 osob, a jak widzielsimy Hindusi sa mistrzami pakowania i udalo sie pomiescic okolo 8:):) Haha.. ja mialam ochote na takie ekstremum, Manu jednak wolal bardziej komfortowe warunki. Ahhh ten wygodny Hindusek:):)
Okolo 21-szej dojechalismy do Vrindavan. Plan zakladal nocleg w Iskon Temple, jak sie jednak okazalo bylo to niemozliwe. Wlasnie w ten weekend odbywal sie festival Ekadasi i wszystkie miejsca byly zabukowane. Sprawdzillismy przylegle hostele, jednak i tam nie bylo miejsc. Nie pozostalo nam wiec nic innego jak wziac jedyny dostepny nocleg w GH za 500 rupii. Pokoj calkiem przyjemny, wiec mimo odleglej od mych standardow ceny skusilimy sie:)
Tego wieczora pospacerowlaismy jedynie po okolicy, wypylismy przepyszne lassi (miod w ustach!!!) i oddalismy sie wypoczynkowi:)
Nastepnego dnia zaczelismy od posilku w ISKON temple.Niestety posilek nie przypadl mi do gustu, bo jak sie dowiedzialam podczas obecnego festiwalu Ekadasi wyznawcy Kryszny niemal nic nie jedza, a posilki sa bardzo ubogie. Wiec poddalismy sie konwencji dnia i zjedlismy jakies dziwne mączne placki plus sos z grochu. Niestety nie byly to rarytasy:(. Potem poszlismy do slawetnej swiatyni ISKON. Swiatynia powala swoim wygladem z zewnatrz. Wysoka, wybudowana z bialego marmuru, z przepiekym poziomym filarem laczacym dwie strony swiatyni. Robi wrazenie! Gdy bylismy w niej w godzinach poludniowych niestety caly oltarz byl zamkniety. Moglismy sie jedynie nacieszyc spokojem i pozytywna atmosfera panujaca w tym miejscu:) Cudownie! Manu kilka lat wczesniej spedzil w tym miejscu i w tej swiatyni ponad trzy miesiace, dlatego to miejsce bylo mu jeszcze blizsze. I widac bylo jaki spokoj ogarnial jego dusze i cialo...
Ta swiatynia jest miejscem gdzie spotykaja sie wszyscy czlonkowie Stowarzyszenia ISKON. Zalozycielem ruchu jest Bhaktiwedanta, pochodzacy z Kalkuty, ktory rozpowszechnil gałąź hinduizmu na Zachodzie (stowarzyszenie zalozyl w Nowym Yorku w 1966). Dlatego tez jego podobizna pojawia sie niemal w kazdej swiatyni poswieconej Krysznie. Starszy dziadek ze spokojna, stoicka miną, patrzacy z wiara przed siebie!! Jezeli chodzi o wyznawcow Kryszny zaskoczyla mnie przeogromna ilosc cudzoziemcow w Vrindavan. Niezliczona liczba bialych kobiet chodzacych w saree, bialych mezczyzn w specjalnych hinduistycznych strojach. Wszyscy wyznawcy Kryszny nosza ze soba specjalny worek ("bede bag"), w ktorym znajduje sie cosik na ksztalt naszego rozanica. Nazywany jest mala ( ang. rosary) i sklada sie ze 108 mialych kuleczek zrobionych z "tulsi"(specjalna rozlina) i jednej wiekszej kulki bedacej uosobieniem Kryszny. Wyznawcy uzywaja tego swoistego rozanca podobnie jak my, do modlitw. Przy czym kazda kulczka to jedna modlitwa "Hare Krishna, Hare Krishna ...". Wsrod wyznawcow spotkac mozna rowniez osoby ubrane w pomaranczowe stroje z ogolona glowa. Nazywani sa "bramchari" i mozna by powiedziec, ze sa na wyzszym poziomie wiary (porownalabym ich do naszych ksiezy, wlaczanie z ograniczeniami jakie sie z ta przynaleznoscia wiaza, np. celibat).
Zblizal sie srodek dnia, wiec wszystkie swiatynie byly powoli zamykane. Dlatego tez tylko z zewnatrz popodziwialismy swiatynie Madam Mohan z piekna wieza w ksztalcie buddyjskiej stupy. Potem udalismy sie nad Jamune. Tu pospacerowlaismy nad ghatem, a potem jak to przystalo na nasz zwyczaj - wynajelismy lodke, aby zrelaksowac sie na rzece. Zgodnie z zalozeniem powinnismy zaplacic 80 rupii, ale pozniej oczywiscie przemily sterownik zarzadal wiecej. Jak to bywa, gdy na poklad wchodzi biala:(. Niemniej rejs po rzece byl cudowny. Pogoda przesliczna, po jednej stronie pola i zielen, a po drugiej piekna zabudowa nad ghat'em - Keshighat. W miedzyczasie nasz kapitan zatrzymal lodke przy jednej z malych wysepek na rzece. Co ciekawe uprawiane sa na niej warzywa. Jednym z nich jest warzywo przypominajace w wygladzie jak i smaku naszego ogorka, a nazywa sie - "kakdi". Mniam mniam... smakowalo i to bardzo. Ogorki w Indiach, podobnie jak innych krajach azjatyckich jedzone sa podczas upalow. Przynosza ochlodzenie i dobry smak:)
Potem plywalismy jeszcze z godzinke, lezac w samotnosci na lodzi, podziwiajac widoki. wielu Hindusow w tym czasie kapalo sie w wodzie Jamuna, ja jednak postanowilam zrezygnowac z tej przyjemnosci. Jej czystosc pozostawia wiele do zyczenia:) Moze kiedys?!? Jak zaloza oczyszczalnie wod w Indiach:):).. czyli chyba jednak NIGDY:(
Potem zwiedzilismy kolejne swiatynie - Rangji Temple (Swiatynia Kolorow), z pieknym zlotym pillarem, a na koniec Bankey Bihari, z ktorej tylko pamietam straszliwy tlum i przepychanie. Gorzej niz na markecie:(
Zblizal sie wieczor wiec poszlismy na obiadek do przydroznego baru. Tu po raz kolejny nie omieszkano nas oszukac, za "shahi paneer" zazyczono sobie kolosalna sume 130 rupii. Jednak Drahanka zadzialala, zrobila mala afere i oddano nam pieniadze z powortem. Nie pozwole aby tylko ze wzgledu na moj kolor skory oszukiwano nas na kazydm kroku:) A na to trzeba sie nastawic!!! Proba oszukiwania bialych jest tu tak normalna i powszechna jak dzien i noc. Trzeba sie wiec miec caly czas na bacznosci:) Ale ja chyba zostaje w tej kwestii specjalistka:)
Po kilku drobnych zakupach (mala - 75 rupii, bede bag -20 rupii, obrazek z Kryszna 40 rupii), poczatkowo rowerową, a potem normalną rykszą dostalismy sie do Mathury. O 21-szej dotarlismy na dworzec kolejowy, jednak na nasze nieszczescie okazalo sie, ze nie ma na ta chwile zadnych pociagow do Delhi ( A my sierotki nie zabukowalismy biletow wczesniej, wiec to nauczka na przyszlosc:). Za 20 rupii rykszą rowerową pojechalismy wiec na dworzec autobusowy, gdzie po 20 minutach oczekiwania przyjechal lokalny autobus z Agry.Coz za walka rozegrala sie podczas wsiadania. Widac bylo, ze ludzie sie pozabijaja, aby tylko wsiasc do autobusu. Kosmos. Ale to wlasnie jest prawdziwa India.
Juz tesknilo mi sie za tymi brudnymi, obdartymi autobusami, telepiacymi sie po nierownych drogach. Wrocilam na swoje wlosci:)
Po trzech godzinach trzesawki dotarlismy do Delhi (przejazd Mathura- Delhi, 80 rupii).
Zmeczeni, ale zadowoleni, bo byl to naprawde miluchny weekend:)

2 komentarze:

  1. Pragniesz szczęścia swojej rodziny?

    Przyłącz się do Wspólnoty Mieszkańców Wszechświata.
    Wspólnota Mieszkańców Wszechświata wprowadzi w czasie jednej kadencji
    w kraju, w którym będzie posiadała dostateczną władzę:

    1.- Bezwarunkową Amnestię dla wszystkich osób przebywających w miejscach pozbawienia ich wolności z wyłączeniem osób, które naruszyły
    prawa uznane za zbrodnie opisane w Konstytucji Rzeczpospolitej
    Polskiej.
    2.- Bezwarunkową Amnestię dla wszystkich osób posiadających długi wobec Skarbu Państwa.
    3.- Dodatni budżet państwa czyli przynoszący zysk w postaci dywidend obywatelom tego kraju.
    4.- Prawa zapisane w Konstytucji Mieszkańców Planety Ziemia.


    http://syneloi.wordpressy.pl/

    OdpowiedzUsuń