wtorek, 9 czerwca 2009

Deoria Tal i gory w tafli wody!!!

Przepiekny zachod słonca widziany z Ukhimath!!
Widok z hotelu na Gupta Kashi i osniezony Kedarnath w tle!
Mala wioska Sari, skad zaczyna sie podejscie do Deoria Tal!





Widoki na doline podczas podejscia do jeziora:)
Hinduska swiatynia w wiosce Sari!


Deoria Tal (2438 m npm)
Widok z jeziora na Chaukhamba (7138-6854 m npm)


Przecudowne himalaje w tle....






Widoki na okoliczne doliny. Kierunek Nanda Devi!!!











Chyba bylo mi tam dobrze i sielankowo:):)





Zejscie do wioski Sari!


Sari!




Przemili towarzysze z Kalkuty:)
Sari i przesliczna swiatynia!


Wesola gromadka z Kalkuty i Drahanka:)

24.05.2009
Nocleg w Maithani Lodge w Ukimathi nalezal do jedych z przyjemniejszych... czysciutki, schludny pokoj, piekny zachod i wschod slonca..a wszystko za 150 rupii:). Wstalam jednak wczesnym switem, gdyz tuz za rogiem czekala kolejna atrakcja. Dzisiaj postanowilam odwiedzic Deoria Tal, jezioro polozone na wysokosci 2438 m npm. Jezioro slynie szczegolnie z jednego powodu. Otoz w jego tafli odbijaja sie osniezone szczyty masywu Chaukhamba, ktory goruje w tej czesci Uttaranchal (4 glowne szczyty o wysokosci od 7138 m do 6854 m npm).
Aby sie tam dostac najpierw nalezy dotrzec do malej wioski Sari, oddalonej od Ukhimath o jakies 14 km. Niestety tego poranka nie bylo zadnego jeepa do tego miejsca, wiec zgodnie ze wskazowkami lokalnych zlapalam pierwszy jeep, ktory zmierzal do Mastura (20 rupii), skad czekaly mnie 2 km podejscia do wspomnianej wioski Sari. Byla 7 rano, a mimo to podejscie nieco wymeczylo, gdyz bylo stromo, a slonce na tej wysokosci nawet wczesnym porankiem daje w kosc:). Wioska Sari to skupisko kilkudziesieciu domkow. Urocze, bo na zboczu gor z przepieknym widokiem na cala doline. Z kolei z wioski podejscie do jeziora zajmuje jakas godzinke. Niby niedaleko, ale stromo:)
Samo jezioro Deoria polozone jest na 2438 m npm i zaurocza. To prawda, ze dotarlam tam w momencie, gdy osniezone szczty Himalajow zaczynaly sie chowac za chmurami, ale i tak widok przyprawial o szybsze bicie serca:) Osniezone szczyty Chaukhamba dodawaly mi skrzydel. I samo miejsce bylo naprawde sielankowe. Spedzialam tu ponad trzy godziny leniuchujac na trawie, delektujac sie cisza, ale i rozmawiajac z mila rodzina z Kalkuty, do ktorych dolaczylam na chai. Okolo 11-tej postanowilam jednak zejsc na dol.. tego dnia chcialam sie jeszcze dostac do Uniana, skad wyjscie w kolejne gorki. Droga w dol nie byla ciezka i minela mi szybciutko, gdyz spotkalam kolejna przemila rodzinke z Kalkuty. Jak widac Utaranchal jest slawny wsrod mieszkancow Kalkuty:) Ale co sie dziwic. Obecnie kazdy stamtad ucieka, taki upal, taka wilgotnosc... a tu w gorach.. sielanka i piekna pogoda:)
Gdy doszlam do Sari ponownie spotkalam pierwsza napotkana nad jeziorem rodzinke z Kalkuty z przemilym chlopakiem Sayan. Zaproponowali mi podwiezienie do Ukhimath. O jakze miluchno. Nie musialam wiec lapac zadnego jeepa, ani stopa. Po pol godzinie jazdy dojechalismy na miejsce. Szybkie zakupy na kolejne dni i oczekiwanie na autobus do Uniana... Co mi powiedziano na miejsu?!... autobus moze przyjedzie, a moze nie przyjedzie.. kto wie:) Nie ma wiec jak indysjkie rozklady jazdy:):):) Tym sposobem godzine spedzilam na rozmowach ze sklepikarzami. Jakos w koncu trzeba wykorzystac ten czas:) Gdy wszyscy tracili juz nadzieje na przyjazd dylizansu.. autobus sie zjawil. Ale aby nie bylo za latwo.. byl maly, pelny i nawet jak juz wszyscy sie do niego zapakowali autobus nie ruszyl. Za oknem rozpetala sie burza, a my siedzielismy ponad godzine czekajac na kierowce. Dopiero okolo 16-tej ruszylismy w droge. Przed nami 23 km do Uniana (bilet 23 rupie = 1.5 pln). Niestety nie zajechalismy za daleko, bo jadacy z na przeciwka jeep sie zepsul i zablokowal cala droge. Wiec znow utknelismy na ponad godzine na pustkowiu.
Tym sposobem do Uniana dojechalam poznym wieczorem. Padalo, bylo zimno i samo miejsce bardziej odstraszalo, anizeli zachecalo do odwiedzin. Pokoj znalazlam w miejscu gdzie wysadzil nas autobus. Maly, ciemny, bez oswietlenia (150 rupii)...ale nie bylo wyboru, do rana trzeba bylo gdzies przenocowac:) W koncu o 4-tej wychodzilam na kolejna wyprawe- tym razem podejscie do Madmaheswar!!! To bedzie ciezkie podejscie, bo wejscie na 3300 m npm:):)No i planuje wejsc tam w jeden dzien.. mimo ze wszyscy dziela to na dwa dni wspinaczki..
Zobaczymy:):):) Wyjscie o 4-tej rano i hejjjjjaaa pod gore:):):)

4 komentarze:

  1. Drahanko, a Ty rozmawiasz tam po jakiemu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak sie da to po angielsku, a jak nie to mowa ciala staje sie nierozlacznym elementem dnia:):):)Cale szczescie po Chinach mam wielkie doswiadczenie w dogadywaniu sie, nawet nie znajac podstaw jezyka:)

    PS. Obecnie staram sie uczyc hindi, ale nie idzie mi to najlepiej:):)

    OdpowiedzUsuń
  3. i hope u enjoy this trip and as well as the place

    OdpowiedzUsuń