poniedziałek, 15 czerwca 2009

Tunganath - fruwalam w chmurach na wysokosci 4000 metrow!

Widok z Chopra... miejsca, gdzie zaczyna sie wedrowka do Tunganath





A to juz poczatek szlaku!









Czasem bylo stromo i nie wiadomo dokad prowadzil szlak...:)

Przepeikne widoki w drodze do Tunganath!


A to juz wywijasy z podejscia... dobrze, ze mam je juz za soba:)


Ostatnia prosta do Tunganath...



I dotarlam do celu... przede mna Tunganath (3865 m npm)

Jedna z pieciu Kedar - swiatynia Shiwy w Tunganath





A to juz widok z mojego okna ....tuz po burzy!

Widok ze swiatyni na wioske Tunganath!

Wyszlam nieciekawie...ale w koncu pamiatkowe zdjecie musi byc:)

Pogoda zmieniala sie w ciagu kilku minut. Przed chwila swiecilo slonce, a jak przyszlo do sesji fotograficznej wszystko zakrylo sie chmurami:(

Zachod slonca nad Tunganath!

Podczas wieczornego spacerku!

Szczyt Chandrashila o wschodzie slonca (4000 m npm)!!!
Chandrashila, Himalaje wokolo i wschodzace slonce na widnokregu!!!
W domu kolekcjonuje dzwoneczki (mam ich okolo 100)...
ale jak widac towarzysza mi one nawet na himalajskich szlakach:)


Drahanka na szczycie - Chandrashila (4000 m npm)!



Himalaje i piekny wschod slonca!!




Chandrashila w promieniach wschodzacewgo slonca!
No i pierwsze promienie slonca na Chaukhamba (7183 m npm)
Ten maly trapez (dokladnie w srodku zdjecia) nieco za masywem Chaukhamba to drugi co do wysokosci szczyt Indii - Nanda Devi (7816 m npm)


Niemal jak w objeciach chmur!!!


Grupa turystow z Kalkuty...dobrze, ze pobyli na szczycie tylko chwilke:)
Fruwam w chmurach!!



Niestety powoli zaczely sie podnosci chmury!!:(

Masyw Chaukhamba!



Hurraaa!!! Złapalam je... teraz sloneczko jest moje!!!
Dzwoneczek zadzwonil ze szczescia!!!

Czyz swiat nie stoi przede mna otworem.... chce go objac, schwytac!!!



I jeszcze raz Chandrashila (4000 m)



Uwielbiam byc na szczycie, gdy chmury zakrywaja doliny... i tylko ja w niebianskich przestworzach!!
Przepiekny widok na kilka masywow...gory ciagna sie setkami kilometrow:)







Jedno z moich ulubionych zdjec:):)



Moje ukochane kamienne kopczyki... i niesamowite gory w tle!!








A teraz sesja 4 zdjec, przedstawiajacych miejscowe Himalaje...
Poczawszy od Chaukhamba...

...poprzez Nanda Devi, Badrinath...
...poprzez Gangotri...
...i daleko w tle Yamunotri, jak i wiele innych niesamowitych szczytow!
A to juz podczas zejscia z Chandrashila!

Tak pieknie prowadzila droga...
Jak tylko zeszlam nieco na dol... szczyt schowal sie w chmurach!!
A tak prowadzil szlak...
Zyc, nie umeirac!!




Tego dnia widok z Tunganath byl znacznie przyjemniejszy...
...gory w tle upiekszyly jeszcze bardziej to miejsce:)


A to juz moj skromny pokoj za 100 rupii:)
No i moj skromny hotelik...Pierwsze drzwi od prawej to moj pokoik:)
Widok na Tunganath podczas zejscia do chopta!
No i ostatnie spojrzenia na okolice!





Niemal jak droga do raju!!


W tym kierunku zmierzam...
..A stamtad przyszlam...











Czyz nie piekna lokalizacja dla malej wioski?!?!








A to juz droga do Badrinath (przez Josimath)!
Prowadzi przez piekna, gleboka doline!!
Niestety utknelismy na godzine.. tym razem roboty drogowe!



31.05 - 01.06.2009
Przede mna wyprawa do kolejnego swietego miejsca Hindusow - Tunganath. Jedna z pieciu swiatyn zaliczanych do "Punch Kedar" polozna na wysokosci 3865 m npm. Jednak mimo znacznej wysokosci dojscie do swiatyni jest bardzo latwe. Poltorej godziny wspinaczki z Chopta i juz sie jest na miejscu. Ja jednak mialam kilka innych przygod zanim sie tam dostalam:):)
Tego dnia (31.05, nd) wyjechalam od kochanej rodzinki z Namoli. Najpierw przejazd do Gupta Kashi (10 INR), potem do Ukhimath (20 rupii) i tu pierwsza niespodzianka. Jedyny jeep, ktory jezdzi do Chopta (skad wychodzi sie na szlak do Tunganath) wlasnie odjechal i nie bedzie juz innych tego dnia... co tu wiec robic. Na szczescie z rada przyszli lokalni, ktorzy poradzili pojechac jeepem do Tala, a stamtad w jakis sposob przemierzyc pozostale 18 km.. moze nawet piechota:) No coz.. nie mialam wyboru. Zlapalam wiec jeepa do malej wioski Tala (15 rupii), gdzie dostalam sie po jakiejs pol godzinie. Trzy domki na krzyz na rozdrozu, dookola lasy, no cisza i pustka. Nie bylo innej mozliwosci, wiec z wielkim plecakiem zaczelam dreptac w kierunku Chopta. Przyznam, ze nie mialam ochoty spedzic caly dzien przemierzajac 18 km po asfaltowej drodze. Mijaly mnie po drodze jakies samochody, ale wiekszosc z nich to byly taksowki, wypelnione po brzegi hinduskimi rodzinami...oczywiscie niezbyt zainteresowanymi, aby podwiezc biala dziewczyne. Wiec dreptalam, jedzac z nerwow zakupione w Ukhimath chipsy:).. dalam sobie pol godziny na spacerek, a potem lapanie stopa. W tym jenak czasie machnelam jeden raz reka, gdy mijal mnie luksusowy prywatny samochod. Samochod jednak minal mnie jadac dalej... wiec ja nie ustalam w dreptaniu:). Co ciekawe samochod jednak zatrzymal sie jakies 200 metrow dalej. Jak sie okazalo byl to rzadowy samochod z 4 szyszkami na pokladzie. Zdziwieni co robi biala dziewczyna na pustkowiu w lesie zaproponowali mi podwiezienie... ufff... jaka ulga.. nie bede musiala dreptac:) Jechalam wiec w rzadowej limuzynie z 4 urzednikami i policjantem na pokladzie:) Poczatkowo droga ciagnela sie pod gore w lesie, potem jednak wjechalismy na wysokosc skad rozposcieral sie przecudowny widok na okoliczne Himalaje. Bylo naprawde pieknie.
Okolo 11-tej dotarlismy do Chopta. Podziekowalam milym towarzyszom i poszlam w swoja droge:) Chopta to malutka, turystyczna wioska, skupiajaca kilka hotelikow i wiele barow z jedzeniem. Miejsce takie sobie...powiedzialabnym na bardzo krotki przystanek:):)
Zgodnie z rekomendacja wujka Ganga Dhar znalazlam jeden przyjazny mu hotelik, gdzie zostawilam czesc swoich bagazy. W koncu na jeden dzien nie warto bylo targac na 4000 m wszystkich manatkow. No i potem w droge.
Podejscie nie bylo trudne. Nieco pod gore, ale z dobrze przygotowana droga. Do tego piekne widoki wokolo. Tu naprawde czulo sie wysokosc. Tunganath polozona jest najwyzej sposod pieciu Kedar i widoki wokolo to potwierdzaja... mimo, ze nie jest sie na szczycie gory wokolo zdaja sie byc na tej samej wysokosci. SUPER:) Po poltorej godziny podejscia dotarlam na miejsce. Tunganath jako wioska nie zacheca do odwiedzin. Kilka starych, przypominajacych bardziej ruiny niz hoteliki, domkow. Ale za to przecudowna, stara, kamienna swiatynia Shivy. To podobno jedna ze starszych w Indiach:) Mnie sie podobala, bo ma swoj urok...jest malutka, ale urokliwa. No i emanuje jakas taka pozytywna energia:)
Mimo iz pogoda zaczela sie zmieniac, niebo zakrylo sie deszczowymi chmurami najpierw postanowialam zwiedzic swiatynie. Tu tez spotkalam kilkoro znajomych wujka Ganga Dhar, z ktorymi spedzilam ponad pol godziny na pogaduchach. Zaczelo jednak padac, wiec trzeba bylo znalezc nocleg. W ashramie Kalli Kamli chcieli mnie oszukac zawyzajac cene pokoju, wiec zla nie mialam wyboru jak zdac sie na prywatna kwatere...no i udalo sie. Bardzo skromny i moze nawet powiedzialabym troche przerazajacy i dolujacy w wygladzie pokoik za 100 rupii stal sie moim domem na ta noc. No coz.. to tylko jedna noc.. wytrzymamy:) Tylko wlasciciele mnie troche denerwowali. Trzech mlodych chlopakow, ktorzy byli wyjatkowo zainteresowani moja osoba. Sprawiali, ze czulam sie jakos niekomfortowo. Musialam jednak przywyknac:)
Poniewaz za oknem padalo przespalam sie dwie godzinki, a popoludniem poszlam na spacerek na okoliczne wzgorza. Generalnie Hindusi odwiedzaja to miejsce na kilka godzin, ja jednak postanowilam tu przenocowac i nastepnego dnia o wschodzie slonca udac sie na pobliski szczyt - Chandrashilla (4000 m npm) skad rozposciera sie widok na cale okoliczne Himalaje. Mowiono mi nawet, ze ten widok przebija Madmaheswar.. wiec zobaczymy:). Ale to nastepnego poranka. Niestety tego popoludnia niebo zakryte bylo chmurami, bylo zimno i nieprzyjemnie:) Ale to tez czasem uroki gor:)
Wieczorkiem pogaworzylam troche z innymi turystami z Kalkuty. Jednak ich komentarze z cyklu "ty jestes bogata, bo jestes biala" po krotkim czasie doprowadizly mnie do szalu, wiec udalam sie do swojego hotelikowego zakatka. Tu pyszna kolacja (o dziwo!!, bo spodziewalam sie ze mlodzi playboys nie beda w stanie ugotowac dobrego posilku) i zwariowane towarzystwo wlascicieli hoteliku. Byli troche upaleni, wiec co chwila raczyli mnie hinduskimi powitaniami, takimi jak "Om nama Shiva", czy tez zwariowanym smiechem:). Nauczylam sie wiec cierpliwosci i tolerancji... Z drugiej zas strony zabawnie bylo patrzec na nich jak sie wyglupiaja. Okolo 21-szej ucieklam jednak do lozka. Pobudka o 4-tej wiec trzeba sie wyspac:)
Zegarek zadzwonil punkt 4-ta.. ohhh.. jakze zimno i ciemno... a tu trzeba wstawac:):) Nie ma jednak rady.. himalaje czekaja. Podejscie nie bylo dlugie, ale nieco strome. Po 40 minutach dotarlam jednak na szczyt Chandrashilla (4000 m npm). Wokolo pustka, cisza i wszystkie wysokie szczyty wylaniajace sie ze znajdujacych sie w dolinie chmur. Bosko!!! Niestety po pol godzinie dolaczyla wielka grupa turystow z Kalkuty, wiec moj spokoj zostal nieco zaklocony, ale i tak udalo mi sie delektowac miejscem i chwila! Wschod slonca uraczyl nas okolo 5:30. Promienie slonca powoli pojawialy sie na kolejnych szczytach, chmury w dolinie blyszczaly jasnoscia, a ja czulam, ze stoje na dachu swiata. Wokolo piekne masywy Himalajow - Chaukhamba, Nanda Devi (drugi co do wysokosci szczyt w Indiach), Kedarnat, Gangotri, Jamunotri. Wszystkie osniezone i najbardziej znane szczyty tej czesci Uttaranchal byly jak na wyciagniecie dloni. CUDOWNIE!!!
Delektowalam sie miejscem i pieknymi Himalajami wokolo ponad dwie godziny. Niestety potem musialam biegiem schodzic do wioski. Tego dnia chcialam sie dostac do Badrinath, a jedyny autobus z Chopta odjezdzal okolo 9-tej. Nie mialam wiec za duzo czasu. A tu jeszcze trzeba bylo zejsc z 4000 m:):):) Okolo 6:30 zaczelam wiec schodzic. Po dojsciu do wioski szybkie pakowanie, zaplata za nocleg i dalej w droge. Rowniez podczas tej czesci zejscia widoki powalaly. Slonce podnosilo sie coraz wyzej, bylo jeszcze wczesnie, wiec chmury nie zakrywaly szczytow. Poranna cisza i pustka.. wiec czego wiecej pragnac:):):). Okolo 8-mej dotarlam na miejsce do Chopta. Tu kolejne przepakowywanie i dopakowanie rzeczy zostawionych w hotelu na przetrzymanie. A potem poltorej godzinnne oczekiwanie na autobus do Badrinath. Niestety zalamalam sie gdy przyjechal, bo byl tak pelny, ze jedyne wolne miejsce jakie mi zaoferowano, to schody przy wejsciu. I jak tu wytrzymac 7 godzin stojac na schodach, jedna noga wiszac na zewnatrz autobusu, a druga blokujac swoje cialo w srodku?? Mialam jednak szczescie, bo w tym samym czasie podjechal jeszcze jeden autobus, tym razem prywatny. Tak z ciekawosci podpytalam gdzie jedzie i czy moge sie zabrac. Na pozytywna odpowiedz ze strony kierowcy zareagowalam wielkim "Hurraa... ".. w koncu nie bede musiala wisiec na zewnatrz przez cal droge:):) W tym autobusie wszystkie miejsca tez byly zajete, ale chociaz moglam ulokowac swoje cialo w srodku. Konduktor nawet znalazl mi kawalek miejsca do siedzenia na silniku, tuz kolo kierowcy, tylem do kierunku jazdy... ale juz nie narzekalam.. wazne ze zmierzalam do Badrinath (140 rupii).
Kolejne 7 godzin to meczaca droga do Badrinath. Niewygodna pozycja jazdy i upal sprawily ze zapamietam ta jazde jako jedna z najbardziej meczacych. Ledwo zylam jak dojechalismy na miejsce. No ale coz.. takie sa uroki podrozowania lokalnymi srodkami transportu:):) W koncu to "Incredible India":):):)
Kolejne opowiastki juz z Badrinath!!:)

2 komentarze:

  1. Jak ten Manu to znosi...:)
    zdjecia sa bajeczne, ta przestrzen!
    szczerze mowiac podobaja mi sie bardziej niz te ostatnie:) uwielbiam pustke, przestrzen!

    W sprawie finansowania podrozy, to jednak musze czekac na emeryture:) chyba ze zrobie tylko okrojona Twoja wersje:) Bo Ciebie to chyba do ksiego Guinnessa zapisza:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chyba nie potrafie wybrac, ktore podobaja mi sie bardziej.. kazde zdjecie to moment, chwila, ktora przezylam, w trakcie, ktorej cos czulam, cos zobaczylam... dlatego tak trudno mi je powybierac...Czasami odrzucam ponad 50 procent zdjec, a na koniec wychodzi mi i tak przeogromna ich ilosc do wrzucenia na bloga:)

    PAPA
    iwona

    OdpowiedzUsuń