wtorek, 18 sierpnia 2009

Wlasnie pożegnalam Ladakh!!! Do nastepnego...

Dwie wariatki na indyjskiej ziemi:)
Srinagar!




Zielony Kaszmir:)

A to juz Ladakh i przelecz Konze La (4950 m)

Drahanka w Leh:)
I spojrzenia na Ladakh!


I czas na przywitanie Dalai Lamy!!
Przywódca tybetanskiego narodu!!!

I Drahanka w weselnym wydaniu:)
Byl tez splyw po rzece Zanskar:)
Byly spotkania z sympatycznymi mnichami:0
I byly tez piekne widoki!!!:)


29.07 - 13.08.2009
Wrocilam, moja przygoda z Ladakh sie zakonczyla.. mam tylko nadzieje, ze to koniec na ten rok, a nie na zawsze:)
Tyle rzeczy, przygod mam do opisania, ze nie wiem od czego zaczac:)

Ten post bedzie rowniez krotkim streszczeniem mojej drugiej wyprawy do Ladakh, tym razem z przyjaciolka Kacha!! Bylo znacznie krocej, bo tylko dwa tygodnie, ale i tak sie wiele dzialo:)
Tym razem do Leh dostalam sie z drugiej strony, przez Kashmir. Wyjechalysmy pociagiem z Delhi do Jammu, a stamtad juz w dalsza droge autobusem. Potem jeden dzien w Srinagar z przyjaciolmi Manu i dalej na gorskie sciezki.
Ku mojemu zaskoczeniu Kaszmir mnie zauroczyl. Wielka dolina z przepieknymi gorami wokolo, z ta jednak roznica, ze zielen ogarnia kazdy centymetr tej ziemi!! Ladakh jest jak pustynia, drzewa, badz trawe znajdziesz tylko w korytach rzek... a Kaszmir?!?!? Zielony, usłany warstwa zielonej, wiosennej trawy i drzew. Nawet odcien tej zieleni jest trudny do okreslenia...niemal jak swieza, wiosenna trawka o poranku!!! CUDO!!!
Po krotkim pobycie w Kaszmirze przedostalysmy sie do Ladakh. Tu najpierw 4-dniowy trekking z Lamayuru do Chilling (Lamayuru -Wanla-Hinju-Sumdo Chemno-Chilling), a potem dwudniowy wyskok na przełecz Stok La (4900 m, trekking ze Stok do Spituk). Znalazl sie rowniez czas na delektowanie sie Leh. Zwiedzilysmy Leh Palace, Shanti Stupa, okoliczny klasztor Chemde, gdzie poznalysmy niesamowitego mnicha Nivang'a.
Z przezyc, ktore zapamietam do konca zycia bedzie przywitanie Dalai Lamy w Leh. Dziewiatego sierpnia Dalai Lama przylecial na miesieczna wizyte do Ladakh. Tysiace ludzikow, ubranych w piekne lokalne stroje, z kwiatami w rekach witalo go na ulicach Leh. To pierwszy raz kiedy widzialam Dalai Lame... siedzial spokojnie w samochodzie, klanial sie wszystkim dookola, machal, blogoslawil...Emanowala z niego pozytywna energia, spokoj, harmonia. Cos niesamowitego. Patrzylam jak nas mija i czulam cieplo ogarniajace moje cialo, moje serce... Przejechal, a na mojej twarzy pociekly lzy... Tak mnie wzruszyl jego widok i to co ze soba niesie ta skromna osobka, ze nie moglam opanowac lez!!! Niezapomniane przezycie!!!
Jak widac Drahanka tez moze byc emocjonalna:) I to nawet bardzo!!!
Po tej ceremoni w guesthousie czekala na nas kolejna niespodzianka - weselne stroje.. ale o szczegolach napisze w kolejnych postach.

Dwa tygodnie w Ladakh minely szybciutko. Niemniej jest to niezapomniany czas. A samo miejsce zagoscilo bardzo bardzo gleboko w moim serduszku:):)
Wroce tam... na pewno!!!

A teraz czas na szczegoly ladakijskiej przygody w poszczegolnych postach:):). Powyzej kilka zdjatek na zachete do dalszej lektury:)

4 komentarze:

  1. hej,
    bo jestes za szybka:)
    Jeszcze nie zdazylam ich zaladowac, a ty juz bylas na moim blogu:):)

    OdpowiedzUsuń
  2. bo nie moglam sie doczekac wiesci z kolejnej podrozy!

    OdpowiedzUsuń
  3. wspaniale ...i zazdroszczę!
    pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń