wtorek, 21 kwietnia 2009

Kilka nowinek z Delhi


Imprezka w Accenture:)



Wesele znajomych Manu:)

A to my, weselna ekipa - Bhogal i Drahanka,a Manu klika zdjecie:)

Pamiątkowe zdjęcie z panną młodą:)

No i piękna para mloda:)




Ruhan - a wiec nowe wcielenie Spiderman'a bez butow!!:)
Manu uwielbia kupowac kwiaty, a ja uwielbiam je dostawac... tośmy się dobrali:):)
A to widok z mojego balkonu..
Początek wesela i kobiety zmierzajace z darami do domu pani młodej:)





17-21.04.2009
Robi sie naprawde goraco. Od zeszlego tygodnia temperatura w Delhi podskoczyla niemilosiernie. Obecnie kazdego dnia mamy 42-43 stopnie w cieniu, parzące slonce i trudnosci z oddychaniem:).. A co najlepsze to dopiero poczatek.. w koncu lato dopiero sie zaczyna:(
Jak wiec to wyglada....Otóż w nocy nie da sie spac, bo nadal taki upal, ze nawet ustawione na maksimum wentylatory nie pomagaja...Czlowiek sie poci, puchnie, budzi co chwila, jednym slowem nie da sie spac...tym sposobem wyladowalam dzisiaj na balkonie:) Tam bylo nieco chlodniej. Ufff... Nie ma wiec jak spanie na zewnatrz.. niemal jak biwak w Delhi w środku nocy:).
W ciagu dnia z kolei chodzenie, bieganie badz wykonywanie jakichkolwiek czynnosci przyprawia o pot na calym ciele, slabosc i pieczenie dloni, czy nog.. niemal jakby twoje cialo sie pieklo na sloneczku:) Nie znaczy to, ze czlowiek umiera.. mozna to wytrzymac, ale na pewno nie nalezy to do najwiekszych przyjemnosci.. nawet dla wielkich piecuchów:):) Dlatego w godzinach poludniowych wszyscy chowaja sie do zakamarkow, ulice sa mniej zaludnione. Zycie w Delhi trwa wiec w godzinach porannych i popoludniowych... wtedy wszyscy wynurzaja sie z domow, robia zakupy, zalatwiaja sprawy... tylko gdy naprawde musisz, wychodzisz na slonce, w innym razie uciekasz przed sloncem jak sie da:) Ja praktykuje to kazdego dnia:) Co ciekawe te upaly sa trudne do zniesienia nawet dla Hindusow. Kazdy narzeka na upaly, kazdy ciezko je znosi..ale co mozna zrobic.. trzeba je przetrwac:) Pytanie co ja mam powiedziec, kiedy lato w Polsce to 35 stopni przez 3 tygodnie, bo pozniej przychodzi zalamanie pogody... no coz... kolejna nauka aklimatyzacji:)
Poza samopoczuciem dowody na upal mozna znalezc na kazdym kroku... np. woda w rurach. Nie potrzeba grzac wody, bo bezposrednio ze zbiornikow leci niemal wrzatek. Jak chce sie wziac kapiel najpierw trzeba nalac wody i odczekac az ostydnie.. haha.. w Polsce niespotykane:) W kuchni naczynia myje sie niemal we wrzatku.. i pomyslec ze to bieżaca woda:) Sciany mieszkania sa tak nagrzane, ze jak wieczorem sie je dotyka czuje sie olbrzymie cieplo:). Woda w butelkach po wyciagnieciu z lodowki po 10 minutach staje sie goraca, niemal jak przed chwila gotowana:):) Takich przykladow jest tysiace:) No coz, jakos to trzeba wytrzymac:)
W czwartek kupujemy AC wiec bedzie lepiej.. moze w koncu sie wyśpie:):)

W zeszly weekend wybralismy sie z Manu na dwie imprezki. Najpierw w piatek (17.04) na slub kolezanki z pracy. Niestety z powodu olbrzymich korkow w Delhi spoznilismy sie na glowna czesc i jedyne co nam zostalo to delektowanie sie przyjeciem. Jak juz pisalam wczesniej wesela w Indiach trwaja dwa, trzy dni. Przy czym najpierw sa wielkie ceremonie w domu, z modlitwami, naukami, obchodzeniem ognia i trwa to wiele godzin. Potem wizyty u rodzin, a na koniec wielkie przyjecie na 700 badz wiecej osob. Na takie przyjecie wlasnie wybralismy sie w piatek. Sceneria przyjecia byla przepiekna, piekny zielony ogrod, wszedzie porozwieszane swiatelka (niemal jak swieta Bozego Narodzenia).. tak sielankowo, niebiansko. No i piekna panna mloda, w bogato dekorowanym saree. Posiedzielismy troche, najedlismy sie pysznego jedzonka, posmialismy i po poltorej godzinie ucieklismy. Niestety bylam na przyjeciu tylko z Manu i Bhogal - dwoma facetami, wiec ciezko bylo poplotkowac o sukienkach, strojach, dekoracjach... no coz.. nastepnym razem nie pozwole Sri (zona Bhogal) wykrecic sie tak latwo.. pojdzie z nami:)
Co mnie jednak zaskoczylo na tym przyjeciu to brak muzyki. Dla mnie muzyka jest nierozlaczym elementem wesela, a tu cisza.. mile spotkanie, setki ludzi siedzacych przy stolach, rozmawiajacych. Na pewno bylo inaczej. Chlopcy uswiadomili mnie, ze to bylo niestandardowe wesele.. na typowe z wielka pompa zabiorą mnie za miesiac:):) Wtedy zobaczymy co to znaczy indyjska zabawa:):)

Nastepnego dnia z kolei pojechalismy na impreze integracyjno-podsumowujacą w Accenture. Jak zwykle przybylismy z opoznieniem, bo korki w Delhi dobijaja kazdego dnia. Impreza przypominala mi slawetne delavalowskie pikniki, wiec nie byla czyms wielkim. Milo bylo zobaczyc tysiace ludzi, ktorzy znali mnie z imienia, wiedzieli kim jestem, gdy ja nie mialam pojecia z kim rozmawiam (jak widac Manu rozpowszchnil moja osobe w firmie:)). Miło bylo podjesc dobre jedzonko (duzo mieska:)), posmiac sie w towarzystwie przyjaciol Manu, poogladac tanczacych na scenie, w tym rowniez Manu co bylo nieziemskim zaskocznieniem:):) Pomijajac maly incydent, w postaci glupiego zartu jednego z kolegow, wieczor byl naprawde mily:):)

W niedziele z kolei odwiedzilismy kuzynostwo Manu i slodkiego Ruhana:) Jakze sie cieszyl z prezentow z Polski. Jedynym z nich byl stroj Spiderman, niestety nie mogl przebolec, ze stroj jest niekompletny.. przeciez Spiderman ma buty, a tu ich brak. To bylo bardzo zabawne:) Miłe spotkanie, pelne smiechu i radosci:)

2 komentarze:

  1. z ciekawoscia poczytam o tym "prawdziwym" weselu, a to powyżej tez interesujace

    zastanawiaja mnie tylko te 3-tygodniowe upały w Polsce... ja ich nie pamietam ale ja z Kaszub jestem:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z Wroclawia, wiec czasem mamy szczescie i mozemy pocieszyc sie ladna pogoda, ale niekazdego roku:)

    OdpowiedzUsuń